Na Ocenie Indyjskim, nieco bardziej na zachód od Sri Lanki, rozciąga się najpiękniejszy archipelag wysepek na Świecie- Malediwy.Te wypiętrzone na wzburzonych wodach Oceanu Indyjskiego atole, oblane mocno turkusowymi wodami, stały się obiektem westchnień, marzeń, wręcz pożądania milionów ludzi na ziemi. Dociera tu zaledwie 1,5 miliona turystów rocznie. 1200 wysp, z których zaledwie 212 jest zamieszkałych, przygotowało dla turystów aż 17000 miejsc noclegowych różnej kategorii. Cały kraj zajmuje powierzchnię 298 km kwadratowych.

Odwiedzam jeden z atoli tuż obok Mahle. Transfer łodzią zajmuje mi zaledwie 40 minut. Po niezbyt długiej podróży z Dubaju (lot trwa zaledwie 3h 40 min) wysiadam na lotnisku w Mahle i niespiesznie idę po płycie lotniska po bagaż. Wychodzę z maleńką walizką – chcąc dokądś biec, jednak szybko się reflektuję, bo tuż za drzwiami lotniska, zaraz za fragmentem drogi i chodnika, uderza mnie błękit wody… a na falach unosi się biała motorówka, oczekująca tylko mnie! Nawet się nie obejrzałam jak zobaczyłam, że moja walizka już czeka na łodzi. Dostaję mały, biały ręcznik, prosto z lodówki, nasączony zapachem trawy cytrynowej do natarcia dłoni… wtulam swoje nozdrza i rozkoszą czuję, że jestem w domu. Bo Azja to mój drugi dom. Wszystkie te zapachy przywodzą mi wspomnienia odbytych podróży do Tajlandii, Wietnamu, Kambodży, Sri Lanki… Zadowolona zasiadam wygodnie na motorówce. Panowie ubrani w nienaganne hotelowe uniformy przestawiają mi się, deklamując który za co jest odpowiedzialny. Jest ich trzech – jeden z nich podaje butelkę schłodzonej wody, inny pachnące, zmrożone ręczniczki. Ruszamy. Za błękitem przybrzeżnych wód widać nieco wzburzone fale Oceanu Indyjskiego, ale myśl o tym, że kilka chwil moje bose stopy dotkną raju – dodają mi otuchy i wiary że dopłyniemy 😉 Po 30 minutach podróży pojawia się moja wyspa – dopływamy do długiego wypuszczonego pomostu. Gaśnie silnik, chwytam za swój kapelusz, bagaż podręczny, ale ktoś szybciej niż ja zabiera wszystko z moich rąk i słyszę tylko: „Madam, take your time…”. Wysiadam tylko to po to, by ktoś inny podał mi lampkę szampana i zaprosił do meleksa. Nie protestuję, bo wiem że tu wszyscy myślą za Ciebie. W recepcji czekają już na mnie: menadżer recepcji, menadżer hotelu, restauracji i przydzielony jeszcze jeden mężczyzna, który ma być osobistym opiekunem, stróżem, złotą rybką, która spełni moje wszystkie życzenia. Kolejne pachnące ręczniki, kolejna lampka szampana i właściwie nie chcę już iść do pokoju- mogę bowiem tu zostać nawet kilka dni, nawet tu w recepcji wszystko jest tak nierealnie piękne, że bez pokoju też dam radę. Po trwającym ponad godzinę powitaniu, uśmiechach i ukłonach całej obsługi hotelowe, docieramy do mojej willi położonej na wodzie.

Pokój ma jakieś 50 metrów i piękny taras z egzotycznego drzewa. Otwieramy szeroko wszystkie drzwi i okna, żeby poczuć zapach ciepłego wiatru, ujrzeć turkusowo-kryształową wodę i dojrzeć w niej płaszczki sporych rozmiarów. Nie chcę już nawet brać prysznica. Zasiadam wygodnie na leżaku i chłonę bez reszty ten Eden który rozpościera się dookoła. Temperatura powietrza około 30 stopni, a woda ma 29. No cóż… nic więcej dodać nie mogę, gdyż zapadam w letarg rozkoszy i zachwytu. Następna niespodzianka to spacer na kolację. Porzucam zupełnie buty na kilka dni, makijaż, walizę fatałaszków jakie zabrałam z domu. Bielizna, strój kąpielowy, pareo i jedna zwiewna sukienka wystarcza tu za cały bagaż.
Do kolacji zasiadam boso przy stoliku na piasku tuż przy oceanie. Ktoś odsuwa mi krzesło, ktoś inny podaje serwetkę, ktoś jeszcze inny nalewa wody, a kolejna persona przynosi menu. Karta z daniami to poezja smaku, kuchni Świata i już wiem, że przytyję tu kilka kilogramów, choć to tylko kilka dni 🙂 Wybieram, wybrzydzam w myślach i znów jestem na pierwszej stronie menu, jednak ostateczny wybór pada na specjały kuchni Oceanu Indyjskiego. Kolacja trwa, kolejne osoby wyznaczone do obsługi przynoszą potrawy, których aż żal dotknąć. Wszystko wygląda jak na międzynarodowych konkursach kulinarnych. Sączę wino i w momencie kiedy otrzymuję deser już nie zadaję sobie pytania dlaczego tutaj wszystko aż tyle kosztuje, za co nasi klienci mają zapłacić.

Następnego dnia robię szybki rekonesans wysepki, co nie było łatwe nawet na 23 metrach szerokości i 840 metrach długości wyspy. Wszędzie pusto, cicho, spokojnie, wytwornie, gdzie tylko obrócę głowę ktoś z obsługi zadaje mi pytanie czy czegoś sobie życzę, a może tylko choćby podać mi ręcznik czy też zamienić ze mną kilka słów. Leżaczki, hamaki, leżanki i altany wkomponowane w bujną roślinność dają możliwość wypoczynku z dala od wszystkich, delektowania się ciszą, widokami i sobą jeśli tylko ktoś ma takie życzenie, a takie mają tu wszyscy. Malediwy to wyspy romantyczne, wyspy ślubów, rocznic, walentynek, urodzin, wszystkiego co tylko można celebrować we dwoje.
Te puste plaże, zatoczki i leżaki nie dają mi spokoju, pytam menadżera jakie obecnie mają obłożenie, bo jakoś tak wydaje się niewielkie. Dowiaduję się, że hotel jest pełen – ta odpowiedź utwierdza mnie tylko w przekonaniu, że jak Malediwy to tylko we dwoje! Ach i jeszcze jedno i chyba najważniejsze – na 120 klientów przypada 320 osób Obsługi! I to jest ten Raj w wymiarze 3:1.

Zachęcam również do obejrzenia mojej relacji z Malediwów:

Po resztę wrażeń i ofertę zapraszam Państwa do mojego biura,
Agnieszka Rąpała – Travel Concierge