Moje tegoroczne plany wyjazdowe obejmowały przeciwny koniec Europy i nie myślałam, że jeszcze w tym roku zobaczę dwie piękne wyspy jońskie: Kefalonię i Zakynthos. Od jakiegoś czasu znajdowały się one na mojej liście „do odkrycia”, jednak były rozpatrywane w kwestii dalekosiężnych planów. Los jednak sprawił mi niespodziankę i mogłam zobaczyć je pod koniec tego sezonu wypoczynkowego. Swoją podróż zaczęłam od Kefalonii największej z wysp jońskich. Tu nigdy nie odczują Państwo tłoku, nawet podczas szczytu sezonu turystycznego.  Nie jest to komercyjna wyspa i mimo, że z roku na rok odwiedza ją coraz więcej turystów to raczej nigdy nie stanie się celem tzw. masowej turystyki. Wyspa ta nie zatraciła swojego oryginalnego uroku, co sprawia, że jest jeszcze piękniejsza. Jej ukształtowanie również przyczynia się do tego by nie budować tu wielkich kompleksów hotelowych. Wyspa ta słynie z mniejszych, kameralnych hoteli, willi i apartamentów, które są wkomponowane w otaczającą przyrodę. Widoki z nich na turkusowe morze zapierają dech w piersi. Kefalonia jest niesamowicie zielona, a pastelowe domki ze spadzistymi ,ceglanymi dachami dodają jej uroku i sprawiają wrażenie jakbyśmy byli na Lazurowym Wybrzeżu we Francji, czy Ligurii we Włoszech , a nie na jednej z greckich wysp. Tutejsi mieszkańcy żyją głównie z rolnictwa i pasterstwa, turystyka jest dla nich sezonowym zajęciem, dlatego aż tak bardzo nie chcą zmieniać swojej krainy. Jest to górzysta wyspa, przez co też transport publiczny jest tu nie wielki, dlatego też najlepiej wypożyczyć auto i w ten sposób odkrywać to urokliwe miejsce. Choć przyznam szczerze, że dla osób o „słabych żołądkach” podróżowanie po wyspie może być wyzwaniem z powodu licznych zakrętów. Z obowiązkowych punktów do zobaczenia na wyspie polecam niewielką miejscowość Assos. Położona jest ona na wąskim przesmyku, coś w rodzaju niewielkiego półwyspu z fortecą na szczycie. Jest to bardzo ciche, urocze miasteczko zatopione w bujnej roślinności i kwiatach z kafejkami i tawernami, gdzie przy pysznej kawie frappuccino można poobserwować zacumowane w niewielkiej zatoczce jachty, leniwie kołyszące się na turkusowej wodzie. Drugim miejscem nie do przegapienia jest słynna plaża Myrtos, która podobnie jak Zatoka Wraku pojawia się w większości greckich folderów turystycznych. Jest to idealne miejsce na tzw. pocztówkowe zdjęcie. Trzecim ważnym punktem na mapie Kefalonii jest miasteczko Fiskardo. Jako jedyna miejscowość na wyspie zachowała swój stary klimat i nie ucierpiała podczas trzęsienia ziemi w 1953 r. stąd sporo tutaj ślicznych budynków wzniesionych w XVIII wieku.  Z promenady, przy której cumują jachty widać wyspę Odyseusza – Itakę, stąd też  kursuje prom na Lefkadę. Kefalonia może nie słynnie z wyszukanych potraw, czy trunków, ale na pewno warto przywieźć stąd białe wytrwane wino „Robola” oraz ocet winny o zapachu róż. Warto zaplanować wczasy na Kefalonii zwłaszcza jeśli są Państwo koneserami prawdziwych greckich klimatów.

Kolejnym przystankiem w mojej krótkiej podróży była wyspa Zakynthos. Podejrzewam, że tak jak i większości osób, tak również i mi po usłyszeniu nazwy „Zakynthos” pierwsze co staje mi przed oczami wyobraźni jest Zatoką Wraku. Dokładnie rzecz biorąc jest to plaża Navagio, na której znajduje się słynny wrak statku Panagiotis. Zatoka Wraku robi niesamowite wrażenie, czy to oglądana z poziomu morza, czy z tarasu widokowego usytuowanego na klifie. Miejsce to nie bez powodu uznawane za jedno z najpiękniejszych na świecie.  Plaża ta w ostatnich latach plasowała się w rankingu top 10 plaż świata. I choć rankingi nie zawsze maja odzwierciedlenie w rzeczywistości. Tu zdecydowanie przyznaję rację.  Miejsce to jest przepiękne, by nie nadużywać słowa magiczne. Kolor wody jest taki jak na zdjęciach w folderach, czy internecie. Nie trzeba używać photoshopa, błękit jest obezwładniający. Swój obłędny kolor zawdzięcza wapiennemu dnu. Być może otaczające ją z trzech stron wysokie na kilkaset metrów klify potęgują jej wrażenie, ale nie dziwię się, że jest najchętniej odwiedzanym miejscem na całej wyspie jak i w Grecji. Można się tu dostać tylko od strony morza np. małym statkiem z Porto Vromi. Zatokę można obserwować również z góry, gdzie na klifie znajduje się mały taras widokowy.  Jest to na prawdę niesamowite miejsce. Ale alby nacieszyć się tym pięknem polecam właśnie jechać po tzw. sezonie. Bo w tłumie turystów i ogromu podpływających łódek możemy nie dostrzec wszystkich walorów jakie to miejsce oferuje. A pogoda nawet i w październiku nadawała się na plażowanie. Sam rejs do i z zatoki też pozwala nacieszyć oczy niezapomnianymi widokami i tym błękitem. Szczerze mogę powiedzieć, że takiego koloru wody dotychczas nie widziałam w swoim życiu. Sama wyspa może nie ma zbyt wielu zabytków, czy też miejsc historycznych, dlatego też pasjonatom architektury nie wiele może zaoferować. Jednak dla tych urzekających krajobrazów oraz pełnego relaksu w otoczeniu przyrody jak najbardziej polecam wciągnąć ją na listę „do zobaczenia”. Wyspa ta jest zdecydowanie dla amatorów rejsów, przejażdżek górskimi krętymi drogami, dla obserwatorów fauny morskiej. W przypadku tego ostatniego punktu w sumie obie wyspy będą idealne, bo to tu właśnie mogą Państwo obserwować żółwie caretta caretta. Szczerze powiedziawszy nie trzeba wyruszać w morze by je zobaczyć, wystarczy o określonej godzinie pojawić się na nadbrzeżu przy porcie w stolicy Kefalonii by zobaczyć tegoż o to żółwia, podobno pojawiają się tam prawie zawszeJ Wracając jeszcze do Zakynthosu popełniłbym błąd, gdym nie wspomniała o stolicy wysp – miasto Zakintos (Zante). Naprawdę warto je zobaczyć, czy to wieczorem, czy w ciągu dnia. Robi ono wrażenie i nie spodziewałam się, że jest tak ładne. Można odnieść wrażenie, że miasto Zakynthos tonie w kwiatach. Na każdym kroku są poustawiane kwietniki z pelargoniami, drzewa są poprzycinane, budynki zadbane, a chodniki czyste. Podczas zwiedzania można zrobić sobie przerwę na skosztowanie lokalnych specjałów w bardziej tradycyjnej tawernie, jak i nowoczesnej kawiarni, które już od wczesnych godzin są pełne turystów, czy też lokalnych mieszkańców.

Twój Doradca Podróży,
Nina Czajkowska